-Wiesz... Ale mówienie do istot żywych jest lepsze niż mówienie do czapki. - uśmiechnął się do towarzysza. Wstał z ławki i przeciągnął się. Naprawdę szatyn był miłą osobą i świetnie się z nim gadało.
-Abym mógł cię kiedykolwiek odwiedzić, musiałbym wiedzieć, gdzie mieszkasz. A słowne instrukcje niewiele mi dają...
Offline
- Czepiasz się mojego mówienia do czapki! Zraniłeś mnie i...e... Janusza
Szatyn spojrzał na czapkę po czym znów na chłopaka. Przygryzł lekko wargę w zamyśleniu i odgarnął włosy zasłaniające mu oczy. Nie ukrywał przed sobą, że rozmowa z tym chłopakiem działała na niego dość kojąco. Już zdążył zapomnieć czemu w ogóle tu przyszedł. A na samą myśl, że ktoś mógł go odwiedzić robił się dziwnie weselszy i jednocześnie niespokojny.
- Mogę Ci napisać adres na kartce.. albo możemy iść teraz - patrzył na niego - ale wiesz, możesz tez podać swoją opcję
Offline
-Janusza? - chłopak podniósł jedną brew do góry i zaśmiał się. - A Szafa jak się nazywa? Grażynka? - złapał torbę i przerzucił ją przez ramię. Ponownie rozciągnął się.
-Nie no. Nie mam nic do początków twojej schizofrenii. Możemy iść teraz. - i tak na dzisiaj nic nie planował.
Offline
- Znasz Grażyne?! - zerwał się z miejsca po raz kolejny dziś zwracając na siebie uwagę ludzi. Wyszczerzył się jak głupi co wywołało szepty między przechodzącymi. Widząc to przygryzł wargę i po chwili znów się uśmiechnął jednak już nie tak szeroko
- W takim razie chodźmy - chciał odruchowo złapać go za rękę i pociągnąć za sobą jednak schował obie dłonie do kieszeni i ruszył przed siebie w stronę swojego mieszkania
[z/t]
Offline
Chłopak w pierwszej chwili chciał się uderzyć ręką w twarz, ale zrezygnował z tego pomysłu. Westchnął głęboko i schował kciuki do przednich kieszeni spodni, tak, że reszta palców swobodnie zwisała. Uśmiechnął się do towarzysza.
-A więc prowadź. - spokojnym krokiem ruszył za szatynem.
[z/t]
Offline
Lem uścisnął jego dłoń i odwzajemnił uśmiech.
- Lem. Jestem tu nowy, więc być może mnie nie znasz, ale mam nadzieję, że szybko się zaprzyjaźnimy. - wyjął z torby pudełko żelek i podał Andy'emu. - Żelkę? Są naprawdę bardzo dobre, w szczególności te kolorowe.
Offline
Andy śmiał się chwilę. Na jednym policzku ukazało się małe zagłębienie - dołeczek.
- Heh, ale się dobraliśmy. Ja też jestem nowy, jeszcze nikogo nie znam. Ale... Merci ! - podziękował i wyjął kilka kolorowych żelek.
Offline
Lem postawił pudełko między nimi na kamieniu.
- Częstuj się Francuziku. - Lem wybuchnął śmiechem.
W jego głowie kołatały się barwne myśli. Od teraz jego życie się zmieni- pomyślał. Znalazł pokrewną duszę i to go uradowało.
Offline
- Hm... Twoja propozycja wydaje się korzystna. Po pierwsze dlatego, że jak tylko go otrzymam powieszę sobie nad łóżkiem. Po drugie, sprawiłoby mi to wielką radość. -odparł Lem sięgając po żelkę. - I po trzecie, dlatego że bardzo ładnie rysujesz. Artysta? W takim wypadku mogę, więc rzec: PROSZĘ. A jeśli i ty, ładnie poprosisz to, napiszę dla ciebie wiersz? Co ty na to?
Lem odwrócił wzrok od Andy'ego i spojrzał na niego, jak gdyby szukając natchnienia.
Offline
- To twoje : ,,proszę " nie było ładnie. - uśmiechnął się łobuzersko. - Ale mam dobry humor, więc cię narysuję... Hmm... artysta, może tak, ale nie wiem czy do końca to jest właściwe określenie, lubię rysować i tyle. Mi mówisz, że jestem artystą, a ty ? Pisarz ... Wiersz, jak chcesz... Byłbym zachwycony, gdybyś napisał mi wiersz. Moje dziękuję nie da się wyrazić w tym prostym słowie... - zaczął się śmiać.
Offline
- Masz rację, to było niegrzeczne z mojej strony, ale mam nadzieję, że mogę ci się jakoś zrewanżować...
Lem sięgnął po swoją torbę i wyciągnął z niej notes, oprawiony w grubą okładkę i pióro. Chwycił go do ręki i otworzył notes.
- Czy ta pozycja jest godna przeniesienia na papier? -zapytał uśmiechając się do Andy'ego.
Offline