Chłopak cofnął się w tył czując, że jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. Odwrócił głowę i rozejrzał sie dookoła.
-Gdzie polazł Shinohi? - chyba za bardzo pozwolił mu się oddalić, co z tego, że był na smyczy, skoro mógł być teraz gdzieś sto pięćdziesiąt kilometrów dalej? Tak, przesadza, ale chciał jakoś odwrócić uwagę szatyna.
Offline
Zaśmiał się coraz bardziej zadowolony z siebie - tam, sobie wącha drzewo - wskazał dłonią miejsce za plecami bruneta i uśmiechnął się. Chłopak nie pozbędzie się teraz tak szybko tego tematu - a ja czekam na odpowiedz, wiesz? - patrzył na niego z cwaniackim uśmieszkiem
Offline
Chłopak zignorował słowa szatyna i ruszył w stronę psa.
-Shinohi, no nogi. No chodź maluszku. Chodź to pana.
Uśmiechnął się, gdy pies zaczął biec w jego stronę i przyklęknął na ziemi. Pies do niego podbiegł i polizał go po twarzy.
-No dobrze, już dobrze mały. - zanurzył rękę w jego czarnej, puszystej sierści.
Offline
- Ts... nudy - mruknął lekko poirytowany pod nosem. Stojąc dalej w tym samym miejscu zaczął się spokojnie rozglądać, a raczej "podziwiać" okolicę. Nie wiedzieć czemu naprawdę miał teraz dość dziwny humor. Zerknął na mężczyzn, którzy wciąż siedzieli w parku po czym skierował wzrok na bruneta - idę zapytać czy mają fajke - powiedział na tyle głośno by chłopak usłyszał i ruszył w strone zajętej ławki
Offline
Podniósł się i zdziwiony spojrzał na chłopaka.
-Nie szukaj zaczepki. Nie mam ochoty ratować ci tyłka. - przeniósł ręce za głowę i rozciągnął się.
Offline
Zatrzymał się i obrócił bokiem by móc spojrzeć na bruneta. Wsadził dłonie do kieszeni. Czy on myślał, że szatyn nie umie sobie poradzic? - nikt Ci nie każe ratować mi tyłka, tak jakby w ogóle trzeba było. Idę tylko pożyczyć fajke - zaczął znów iść w stronę mężczyzn
Offline
Podszedł do chłopaka i złapał go za kaptur.
-To chodź do mnie. Mam fajki w domu. - mruknął. Jedyne, czego mu teraz brakowało, to kłótnia z jakimiś podchmielonymi facetami. Westchnął.
Offline
Mruknął wkurzony i obrócił się do niego przodem. Zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego. - powiedz mi... co Ci przeszkadza, że grzecznie i kulturalnie idę zapytać o papierosa? - szatyn rzadko się tak zachowywał. Sam gubił się w swoich zachowaniu, raz był nieśmiały, a raz starał się dominować. Raz uśmiechał sie jak debil, a raz sam jego wzrok ostrzegał żeby nie podchodzić. Miał wrażenie, że gubi się sam w sobie i właściwie nie wie jaki jest.
Offline
-To, że mi przeszkadza. - westchnął i puścił chłopaka. Niech robi, co chce. On nie będzie się w to mieszał. Ścisnął smycz psa i odwrócił się na pięcie, idąc dalej przed siebie. Tego szatyna naprawdę ciężko rozgryźć. Wciąż pokazuje swoje inne oblicze. Poważny, nerwowy, nieśmiały, śmiały. Przymknął delikatnie powieki. A niech robi, co sobie chce. Nie będzie go przed niczym powstrzymywał. Dostanie lanie, to będzie tylko i wyłącznie jego wina. Ehh...
Offline
Wciąż ze zdenerwowaniem patrzył na chłopaka, który zaczął się oddalać. Poczuł jak coś zakuło go w klatce i odwrócił wzrok. Przecież tego nie chciał, znowu zrobił... powiedział coś nie tak. - Kurwa - przeklął cicho pod nosem. Jego mina się zmieniła, a na twarzy widniał smutek. Wiedział, że czasem powinien się powstrzymać, ale gdy miał taki humor zwyczajnie nie potrafił. Wolnym krokiem podszedł do stojącego najbliżej drzewa i usiadł na nim. Zgiął nogi w kolanach opierając na nich łokcie i schował twarz w dłoniach. Powinien ochłonąć i wrócić do domu. Do swojego domu, by nie denerwować bardziej bruneta.
Offline
Westchnął i odszedł trochę dalej. Nie cierpiał, gdy ludzie bezsensu szukali zaczepki. Nie spodziewał się tego po nim. Przymknął powieki i wolnym krokiem wszedł przed siebie. Uniósł głowę do góry. Sam nie wiedział, czemu to robi, ale to było nie ważne.
Offline
Spojrzał za oddalającym się chłopakiem. Uśmiechnął się smutno. Zdaje się, że na prawdę go zdenerwował, bo miał wrażenie, że brunet nie miał zamiaru zawrócić czy nawet się zatrzymać. Przekierował wzrok na trawę. Na prawdę nie znosił tej żałosnej części siebie. Ale tych żałosnych części było przecież więcej. Bez celu zaczął spokojnie rwać trawę. Westchnął poirytowany tym razem swoim własnym zachowaniem. Czemu musiał być tak skomplikowany?
Offline
Shinohi zaczął się wyrywać. Chciał się cofnąć, aby wrócić do szatyna. Brunetowi też nie podobało się to, że go zostawił, ale zdenerwował go. Westchnął i podszedł do psa. Odczepił smycz, aby pies mógł podbiec do szarookiego. Spojrzał w tył, na postać siedzącą pod drzewem. To wszystko jest głupie. I dziwne. Prawie się nie znają, ale miał poczucie winy, że zostawia starszego chłopaka samego. Westchnął. Dlaczego tak się dzieje? Czemu te uczucie między nimi jest aż tak bardzo silne?
Offline
Wyrywał dalej pojedyncze źdźbła trawy, aż zauważył nagle blisko siebie pysk psa. Zaskoczony uderzył tyłem głowy w drzewo czemu potowarzyszyło automatyczne przeklnięcie. Przyłożył jedną dłoń w obolałe miejsce jakby to miało pomóc, a drugą zaczął głaskać psa po łbie. Czemu czuł się w ten sposób? I nie chodziło o ból z tyłu głowy. Przytulił obiema rękoma psa do siebie i wtulił twarz w jego sierść.
Offline
Powolnym krokiem ruszył w stronę drzewa, pod którym siedział chłopak. Westchnął. Dzisiejsza noc był trochę zima. Ale nie przeszkadzało mu to. Schował dłonie w kieszenie spodni i parzył na ścieżkę przed sobą. Za nic nie zostawiłby tutaj tego szarookiego chłopaka samego.
Offline