Brunet uśmiechnął się delikatnie, opierając brodę o czubek głowy szatyna. Jego bliskość była wspaniała. Jego kociak był przy nim i nie liczyło się nic innego. Nic, oprócz nich. Pocałował go we włosy i zamknął powieki. Ta chwila mogła trwać wiecznie.
Offline
- Jesteś taki nieuważny - zaśmiał się cicho. Chociaż było mu teraz niesamowicie dobrze.... To ciepło bijące od ciała bruneta, ten każdy minimalny dotyk... to przecież miał go ukarać. Puścił czarnookiego i wyszczerzył się. Bez czekania zaczął go łaskotać.
Offline
Brunet zaśmiał się i złapał szatyna za nadgarstki. On nigdy nie odpuści, prawda? Westchnął, spoglądając w jego szare tęczówki.
-Słodziaku, co ty wyprawiasz?
Offline
- Znów mnie dotykasz - mruknął zadowolony - czyżby Ci było mało? - patrzył na niego rozbawiony nawet nie próbując uwolnić od niego rąk. Czyżby znów miał okazje go podrażnić?
Offline
-Mało? - uśmiechnął się, przechylając głowę w bok i położył jego dłonie na swojej klatce piersiowej, wciąż trzymając go za nadgarstki.
-Ale co masz na myśli, że wciąż jest mi mało?
Naprawdę chciał być z tym chłopakiem sam na sam, ale jeśli tak się stanie, to czy znów nie wylądują w momencie, gdzie będą robić to samo? A może gdzieś wyjdą?
Offline
- No wciąż mnie macasz zboczeńcu - zaśmiał się rozbawiony - bym nie wyrobił robiąc to co chwila - pokazał mu język i spojrzał na swoje dłonie. Przymknął powieki czując bicie jego serca. Powinni chyba wybrać się do szkoły, żeby chociaż wiedzieć co sie dzieje. Jeżeli będą ciągle sami... czy szatyn się mu nie znudzi? - powinniśmy wyjść! - podniósł wzrok na niego prawie, że krzycząc
Offline
-Ja cię macam? Chyba pomyliły cie się osoby, słodziaku. - uśmiechnął się delikatnie, całując chłopaka w nos. Naprawdę wypadałoby gdzieś wyjść, ale w miejsce, gdzie nie ma takich tłumów. Gdzieś, gdzie pomimo towarzystwa to byliby wciąż sami.
Offline
- Nic mi się nie pomyliło - uwolnił od niego swoje ręce i wstał. - masz zakaz mnie dotykania, a i tak to robisz - poszukał wzrokiem koszulki i po chwili ją podniósł. Ubrał ją i się wyszczerzył - jednak lepiej jak jestem kolorowy. Wyciągnął ręce w górę przeciągając się - to gdzie idziemy?
Offline
-Nie wiem. Jak najdalej stąd. - uśmiechnął się, zsuwając się z sofy na ziemię. Nie za bardzo chciało mu się robić cokolwiek. Złapał swoją koszulkę w rękę i szybko nałożył ją, po czym wstał z ziemi, stając przed szatynem. - A gdzie ty chcesz iść?
Offline
- Jak najdalej stąd? Czyli nie chcesz już tu więcej przyjść? - szatyn złożył sofę i założył bluzę - miałabyć jakaś wycieczka szkolna czy coś, nie? - przeciągnął się mrucząc - będzie trochę zabawy
Offline
-Idźmy na koniec świata. - uśmiechnął się, przeciągając i spojrzał na szatyna. To nie tak, że nie chciał tu wracać, ale chciał jak najszybciej znaleźć się wśród ludzi. W końcu co za dużo, to niezdrowo. A co do wycieczki... Sam nie był pewny szczegółów. Nawet nie zdążył oddać nikomu zgłoszenia. A no właśnie. Podszedł do swojej torby i wyjął z niej rulonik. Gdzie tu to jest... A no tak. Wycieczka miała trwać cztery dni a zaczynała się...
-Jutro.
Offline
Spojrzał na niego marszcząc brwi. Wziął telefon ze stołu i schował go do kieszeni. Bez słowa poszedł do korytarza i usiadł na podłodze. Westchnął. Nie powinni spędzać tyle czasu razem. Zaczął spokojnie ubierać buty - to chodź... pójdziemy gdzieś - powiedział głośniej, tak żeby czarnooki usłyszał i wstał.
Offline
Chłopak bez słowa nałożył swoje trampki i wyjął z torby paczkę fajek, chowając ją do kieszeni. Wyprostował się, przeciągając i odrzucił torbę na bok,aby nikomu nie przeszkadzała.
-Dobra, a więc prowadź. - powiedział, wychodząc na zewnątrz i zatrzymując się na schodach, aby chłopak mógł zamknąć mieszkanie.
[zt]
Offline
Szatyn przeciągnął się i wziął klucze. Wyszedł z mieszkania za Tsukim i zamknął drzwi. Wyjął mu z kieszeni paczkę papierosów i wyszczerzył się rozbawiony- Ty nie palisz - schował paczkę do kieszeni bluzy i ruszył wolno w stronę centrum handlowego.
[zt]
Offline